Teraz wieś Agroturystyka województwa
opolskiego

Aktualności

Pierzajki

"Jak mos chłopa złego,
nie wis co z nim zrobić,
łowiń go pierzynom,
to mu złości minom!"

 

W trzeci piątek listopada z inicjatywy: Moniki Sikory i Honoraty Zyty, w Świetlicy Wiejskiej w Brzezinach odbyły się pierzajki, czyli tradycyjne darcie pierza. Uczestniczyło w nich ponad 40 pań z Brzezin, Prosny, Rosoch, Skotnicy i Strojca.

Wyskubki, wydziórki, pierzarki, czy skubki – różne są określenia tego obyczaju na terenie Polski. Wiele lat temu, na terenach wiejskich, długie, zimowe wieczory poświęcano czasami na „obróbkę” pierza, czyli „poranie piyrzi”. Wyskubki odbywały się od listopada do lutego, a najbardziej intensywnie pracowano w styczniu. Do pracy przy pierzu zabierano się po oporządzeniu dobytku w oborze, a uczestniczyły w nich: mężatki, panny, a także dzieci. Ważna była jak największa liczba uczestniczących, wtedy było najweselej. Darcie pierza było zresztą  rodzajem wzajemnej pomocy, w jednej chacie gromadziło się kilkanaście osób, by przez kilka wieczorów wspólnie pracować. Pierze było bowiem niezbędne, każda zapobiegliwa matka hodowała gęsi, by z ich piór zrobić później córce pierzynę i poduchy, które stanowiły podstawowy element jej wiana.

Ta piękna tradycja wywodzi się z czasów, kiedy wieś była samowystarczalna. Nie było chyba gospodarstwa, w którym gospodynie nie hodowałyby stad gęsi i kaczek, zatem podskubywano im pióra, a kiedy zebrano wystarczającą ilość pierza, to w zimowe wieczory organizowano pierzawkę. Oddzielano puch od twardej części pióra, zwanej „szypułką” i właśnie z tego puchu wykonywano poduszki i pierzyny. Ta tradycyjna czynność miała swoją swoistą oprawę – poczęstunek i przyśpiewki. Informacje na temat tego zwyczaju przybliżyła zebranym szefująca Świetlicy, Monika Sikora.

To rzekome zwyczajne zajęcie sprawiło wszystkim niemało radości, wywołując potężne salwy śmiechu i gromkie brawa. Pracę umilał przygrywając na akordeonie, pan Grzegorz Kowalczyk, a gdy panowie z Ochotniczej Straży Pożarnej w Brzezinach wpuścili do sali trzy gołębie, to pierze fruwało dosłownie wszędzie. Jak na pierzawkę przystało, przygotowano też poczęstunek dla uczestników imprezy.

Miała ona na celu propagowanie bogatej tradycji i obrzędu wiejskiego, będącego częścią tożsamości kulturowej naszej gminy. Długie zimowe wieczory były bowiem cennymi chwilami w życiu wiosek: integrowały społeczeństwo, osoby połączone wspólną pracą byli sobie bardziej bliscy. Ten stary zwyczaj był też rodzajem wzajemnej pomocy.

Tradycja odziedziczona po przodkach jest niezwykle ważna, decyduje bowiem o tożsamości, naszych korzeniach i miejscu, z którego się wywodzimy.

 

 

Opracowanie:

Joanna Podgórska – Wiercińska

PZDR w Oleśnie


Galeria